Tuesday, November 26, 2013

Zakręcone kolczyki

Listopad już się kończy, zaraz grudzień i pierwsze śniegi, ale zanim zaczniemy ubierać choinki, skupmy się na biżuterii, którą być może sami włożymy w ten świąteczny dzień, lub obdarujemy nią najbliższych. Przecież prezenty zrobione własnoręcznie są tymi najfajniejszymi, ponieważ świadczą o dużym zaangażowaniu Mikołaja ;)


Na początek propozycja kolczyków z filofun. Czy ktoś pamięta jeszcze te kolorowe żyłki? Bawiłyśmy się nimi gdzieś w podstawówce, ale moda na nie wraca co parę lat. Ostatnio widziałam na ulicy małolaty z takimi właśnie żyłkami. Moja wyobraźnia popłynęła gdzieś hen daleko, do breloczków, zwierzaczków, bransoletek, które te dwie dziewczynki zamierzają zrobić. Przy okazji przypomniałam sobie o swoich własnych dziełach i postanowiłam wygrzebać je z zakurzonych szkatułek.

Pomysł na tę parę kolczyków zaczerpnęłam z książki Heidi Grund-Thorpe, "Filofun". W niej i w drugiej, o bardziej rozwiniętym tytule, "Plecionki z kolorowych żyłek" (tej samej autorki), można znaleźć wiele ciekawych inspiracji, dotyczących nie tylko biżuterii, ale też figurek czy długopisów. Ponadto są tam praktyczne rady dla początkujących.

Pamiętam, że długo nie mogłam zabrać się za te kolczyki, choć od razu mi się spodobały. Problem polegał na tym, że bardzo chciałam, żeby były one zrobione z czarnej i różowej żyłki. Niestety był to okres, w którym na pewien czas moda na filofun przemijała, przynajmniej w moim małym mieście. I choć czarną żyłkę można było zdobyć bez problemu, to z różową już tak łatwo nie było. W reszcie zdecydowałam się na zamianę różu na fiolet. Efekt widoczny na zdjęciach :)





 

Zachęcam do własnych eksperymentów!
 Asia





1 comment:

Dziękuję za każdy komentarz! Staram się odpowiadać na wszystkie opinie.

Thanks for every comment! I try to respond to all opinions.

avatar-image-container { shadow:none; border: none; -moz-border-radius: 50px; -webkit-border-radius: 50px; border-radius: 50px; margin: .2em 0 0; }