Wednesday, November 13, 2013

Potrzeba matką wynalazku



Coś w tym jest. Niby  mam gorszy dzień, brakuje mi pomysłu na coś nowego, ale co zrobić, jak potrzebuje czegoś pięknego na już i teraz? Właśnie taką sytuację miałam wczoraj.


Był już ciemny, zimny wieczór i szykowałam się na dzień następny. Wyprasowałam koszulę, bo przecież nie będzie mi się chciało tego robić o 6.30 rano, bez przesady. Koszula piękna, znaleziona w lumpku, kolorowa krateczka – to mi się trafiło! Przymierzyłam i stwierdziłam, że czegoś brakuje, czegoś dużego na szyi. Niestety żadnego pokaźnego naszyjnika nie posiadam, więc załamałam ręce. Co teraz? Jak to co? Stwórz coś! – pomyślałam.

Przejrzałam cały swój dobytek półfabrykatów i koralików. Okazało się, że mam ich całkiem sporo, większość w odcieniu zieleni i błękitów. Szybka kalkulacja, co mogę z tego zrobić. Dalej się poszło gładko. Nawlekanie koralików na żyłki, robienie oczek. Trochę tego było, więc i zajęło to dłuższą chwilę. Pozostał problem bazy, na czym to zawiesić? Pierwszym pomysłem była cudowna trawiastozielona mulina, którą ostatnio uraczyła mnie Asia. Niestety, potrzebowałam czegoś szerszego. Ostatecznie wybrałam paski materiału, które zostały mi ze szkatułki (a wiedziałam, żeby nie wyrzucać, że jeszcze się przydadzą!). Nawlekłam zatem na nie koralikowe oczka, zawiązałam, okręciłam, zakręciłam i wyszło co załączone na obrazku.

Na koniec najtrudniejszy test, jak naszyjnik komponuje się z koszulą. Moim zdaniem wręcz idealnie! Teraz pora na kakao.

Spokojnego wieczoru


Natalia ;)


2 comments:

Dziękuję za każdy komentarz! Staram się odpowiadać na wszystkie opinie.

Thanks for every comment! I try to respond to all opinions.

avatar-image-container { shadow:none; border: none; -moz-border-radius: 50px; -webkit-border-radius: 50px; border-radius: 50px; margin: .2em 0 0; }